Plan zrealizowany po horrorze - pierwszy komplet punktów Boho!
To była prawdziwy piłkarski rollecoaster w wykonaniu Bohomazów i Soft-Polu w 7 kolejce GHLPN!!! Sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie, emocje na trybunach siegąły zenitu, a nam udało się nie tylko odrobić straty, ale zgarnąć pełną pulę.
Meczowi Boho z Soft-Polem towarzyszyło hasło "dość pieprzenia"! Niestety nie podziałało ono zbyt dobrze, bo czego jak czego, ale pieprzenia z naszej strony w tym meczu nie brakowało. Odnosi się to w równym stopniu do niepotrzebnego darcia się na siebie, jak również głupio traconych bramek i niewykorzystyuwania naprawde dogodnych okazji, które w pierwszej połowie mogły nam z powodzeniem ustawić mecz.
Mimo wszytsko trzeba podkreślić, że gra w pierwszej połówce to był chyba nalepszy futbol Boho, jaki ja osobiście, przynajmniej do tej pory, widziałem na oczy. Graliśmy mądrze, agresywnie, kasowaliśmy akcje rywali w zarodku, unikaliśmy strat i całkiem dobrze operowaliśmy piłką, co dawało nam sytuacje do zdobycia goli. Skromne 1:0 naprawdę nie odzwierciedlało naszej przewagi na tym etapie spotkania. Po przerwie (i oczywiście padających w niej pouczeniach i deklaracjach, żeby grać tak dalej i nie stracić głupio prowadzenia), nastał czas wspomnianego już pieprzenia. Trzy bramki w plecy, w mniej więcej pięć minut to rzecz niewybaczalne, szczególnie, że dwie były groteskowe. No bo żeby facet mógł sobie strzelić na naszą bramkę (niekryty!), a potem jeszcze dobiec do sparowanej piłki i ponowić próbę (znów niekryty!), to się nie mieści w głowie. Podobnie jak bramka nr 3, nad którą chyba w ogóle należy spóścić zasłonę milczenia...
I wtedy, przy stanie 1-3 zdarzył się cud! Przsuniety do przodu w trybie awaryjnym Krzychu Baranowski wbił rywalom trzy gole, w zasadzie z tej samej pozycji, prezentując absolutnie kosmiczne umiejętnosci i szczęście. Do annałów powinna przejść bramka, przed którą minął obrońcę przerzucając nad nim piłkę! Wreszcie zgarnęliśmy trzy punkty, wskoczyliśmy na 11 miejsce w tabeli i znów liczymy się w walce o... no powiedzmy godne miejsce w środku ligowej tabeli.
W podsumowaniu dziekuję wszystkim za zaangażowanie i grę do końca, ale przede wszytskim składam hołd umiejętnościom Krzycha, który ciągnie nas na plecach już kolejny sezon. Ogólnie nie ma co marudzić - w trudnym meczu (dla nas w sumie wszystkie są takie...) zdobyliśmy trzy punkty, po momentach całkiem dobrej gry. Nic tylko się cieszyć, trenować i powalczyć o punkty w kolejną sobotę!
W pozostałych meczach 7 kolejki wygrywali z zasady faworyci. Aslas pewnie pokonał borykający się z kłopotami Tajfun 4-2, BKS rozbił Tytanów aż 6-0, RKS zgarnął komplet punktów pokonując 5-3 dzielnie walczące, jak słyszałem, Lipie (notabene następnego rywala Boho). Swoje mecze wygrały też goniące liderów Feniks Muza (1-0 z Pauzą) oraz Wielowieś (aż 10-1 z przeżywającym wyraźny kryzys beniaminkiem Łuba Team). Podziałem punktów zakończyło się natomiast tylko jedno spotkanie - Dżordży z Auto-Sprintem (5-5).
Na koniec uwaga do graczy Boho, a propos strony. Mamy absolutnie niepełne statystyki jeśli chodzi o asysty! Bramek zdobyliśmy 13, a asyst jest łącznie 6?! Resztę piłek to krasnoludki dograły?! Jeśli już zbieramy takie szczegółowe dane to róbmy to porządnie. W zeszłym tygodniu Krzychu miał chyba dwie asysty (jedną przy mojej bramce na pewno), ale w statystykach tego elementu gry w ogóle go nie ma! W tym tygodniu chciałem tego pilnować, ale z emocji nie wyłapałem kto tam dogrywał... Najlepiej niech sami asystenci, albo strzelcy, którzy dostali przecież te podania, zgłoszą nazwiska szefostwu zespołu, to Radzios je tam gdzieś wklepie i będzie porządek!
więc jak to zostało wspomniane...czekam na asystentów.
